- D-d... Dean? - szepnęłam lekko.
Od razu oderwałam się od Justina i podbiegłam do blondyna.
Chłopak objął mnie mocno.
- Cher? Co ty tu ro... - zatkało go gdy uświadomił sobie powód, dla którego tu jestem.
Przeniósł wzrok na dłoń Justina w której znajdował się nóż.
- Ty draniu - szepnął chłopak i odsunął mnie od siebie.
- Jeśli jej tym tknąłeś...
- Grozisz mi, Lemon? - warknął Justin.
- Tak, Bieber! Wszystkie inne laski - rozumiem. Ale nie ona - ryknął wściekły.
Zaraz...
- Jakie "inne laski"? - powiedziałam zmieszana. Justin spojrzał na mnie zdezorientowany.
- Słuchaj Cher...
- Nienawidzę Cię - szepnęłam i podeszłam do Deana.
Był moim przyjacielem od... zawsze.
Zawsze wszystko mu mówiłam, był dla mnie jak brat.
Czułam, że powoli stawaliśmy się kimś więcej niż tylko przyjaciółmi, ale przyszedł dzień, kiedy musiałam wyjechać do Kalifornii.
Na zawsze.
Nie wiedziałam, że spotkam tu Deana.
A tym bardziej nie w takim miejscu.
Co on tu w ogóle robił?
Blondyn owinął delikatnie rękę wokół mojej talii.
- Nie. Dotykaj. Jej - sapnął Justin podnosząc się z podłogi.
W moich oczach pojawiło się przerażenie.
- Jeśli ją kochasz, daj jej odejść - powiedział spokojnie Dean.
Justin robił się coraz bardziej wściekły.
- Puść ją - sapnął ponownie.
- Ni... - blondyn nie zdążył dokończyć, gdyż Justin rzucił się na niego, przewalając go na ziemie, siadając na nim i zadając serie mocnych uderzeń w twarz.
- Justin! Justin, nie! - krzyczałam.
- Proszę, Justin! - podbiegłam do niego i próbowałam odciągnąć od Deana, ale w zamian zostałam odepchnięta na podłogę.
Jęknęłam z bólu.
- JUSTIN! Zostanę tu, tylko go zostaw, PROSZĘ! - wydarłam się.
Chłopak trzymał pięść uniesioną nad blondynem, wyglądał, jakby się zaciął.
Po chwili zszedł z Deana i wstał.
- Masz minutę, żeby się z nim pożegnać - splunął i wyszedł z pomieszczenia trzaskając drzwiami.
Rzuciłam się szybko w stronę blondyna.
- Dean, nic Ci nie jest? Powiedz coś, proszę - zaszlochałam.
Na twarzy chłopaka pojawił się blady uśmiech.
- Jest dobrze - podniósł się powoli, jęcząc przy tym z bólu.
- Tak Cię przepraszam! - powiedziałam przytulając go.
- Nic się nie stało, Cher - pogłaskał mnie po plecach.
Wiedziałam że czas leciał, postanowiłam działać.
- Do zobaczenia, Dean - nachyliłam się nad nim i mocno wpiłam w jego usta.
Na początku, zaskoczony otworzył szeroko oczy, lecz szybko je zamknął i oddał pocałunek gdy zrozumiał co się dzieje.
- Będę tęsknić - szepnął po czym znowu naparł swoimi wargami na moje.
Nie chciałam, by ta chwila się skończyła.
Pragnęłam żyć w niej wiecznie.
Od Deana oderwał mnie dźwięk otwieranych drzwi.
- Wyjdź - usłyszałam surowy głos Justina.
Chyba trochę zobaczył...
Ups?
Nie.
Niech cierpi tak, jak ja.
- Uważaj na siebie, Lonley - szepnął Dean do mojego ucha i wyszedł z niego powoli.
Widać było, że nadal odczuwa ból w kościach.
Justin szybko zatrzasnął drzwi i wręcz rzucił się na mnie.
- Tylko JA mogę czuć smak Twoich ust. Tylko JA mogę Cię przytulać, rozumiesz? - warknął i owinął swoje dłonie wokół mojej szyi, ściskając ją mocno.
Zacisnęłam usta.
Dusiłam się.
Musiałam szybko działać, zanim stracę przytomność!
Wtedy, olśniło mnie.
Nóż.
Leżał zaledwie parę centymetrów od mojej dłoni.
Teraz tylko chwycić go tak, by Justin nie zauważył.
Powoli pomacałam podłogę ręką, aż poczułam że dotykam zimnego, metalowego przedmiotu.
Podniosłam go, nadal patrząc się w oczy chłopaka, po czym...
Wbiłam mu go w ramię.
Justin odskoczył ode mnie i zaczął syczeć z bólu, a ja wykorzystałam tą chwilę.
Wstałam szybko i podbiegłam do drzwi, otwierając je.
Na drugim końcu długiego korytarza, zauważyłam Deana.
Tak.
- Dean! Dean! - krzyczałam do niego biegnąc.
Mogłam usłyszeć, jak Justin się podnosi.
- Cher! - krzyknął i gdy byłam już blisko jego, pociągnął mnie za dłoń.
Nie wiem skąd wiedział, aby nie łapać mnie za nadgarstek, ale widać było, że specjalnie mnie za niego nie złapał.
Nie czas na to!
Krzyczała moja podświadomość.
Miała racje, trzeba uciekać.
- CHER, WRACAJ TU DO CHOLERY! - usłyszałam krzyki za moimi plecami.
Zignorowałam je.
- ZŁAPIĘ CIĘ, A POTEM NIE PODNIESIESZ SIĘ PRZEZ TYDZIEŃ! - zagroził.
To wywołało we mnie strach.
A może lepiej się zatrzymać, może wtedy kara będzie łagodniejsza?
Nie nie nie.
Uciekaj, Cher.
Gdy byliśmy już na dworze, blondyn pociągnął mnie do czarnego Jeepa.
Usiadłam na miejscu pasażera, a Dean kierowcy.
Ruszyliśmy, a białe bmw w którym siedział Justin - za nami.
Przyznam, że to był pościg, niczym z filmów akcji.
___________________________
No to mamy kolejny :) Wam też się wydaje, że dosyć krótki?
Cóż.
Cieszę się, że jednak ktoś go czyta <3
To naprawdę motywuje, kiedy komentujecie, więc róbcie to częściej, proszę! c:
IIIIIII.......
Sprawdźcie zakładki, ponieważ pojawiły się dwie nowe!
Zwiastun i #Blackers
O co chodzi z "#Blackers" macie wytłumaczone z prawej strony bloga :)
Do zobaczenia x
P.S: Followni! - @xBlackOfficialx
Od razu oderwałam się od Justina i podbiegłam do blondyna.
Chłopak objął mnie mocno.
- Cher? Co ty tu ro... - zatkało go gdy uświadomił sobie powód, dla którego tu jestem.
Przeniósł wzrok na dłoń Justina w której znajdował się nóż.
- Ty draniu - szepnął chłopak i odsunął mnie od siebie.
- Jeśli jej tym tknąłeś...
- Grozisz mi, Lemon? - warknął Justin.
- Tak, Bieber! Wszystkie inne laski - rozumiem. Ale nie ona - ryknął wściekły.
Zaraz...
- Jakie "inne laski"? - powiedziałam zmieszana. Justin spojrzał na mnie zdezorientowany.
- Słuchaj Cher...
- Nienawidzę Cię - szepnęłam i podeszłam do Deana.
Był moim przyjacielem od... zawsze.
Zawsze wszystko mu mówiłam, był dla mnie jak brat.
Czułam, że powoli stawaliśmy się kimś więcej niż tylko przyjaciółmi, ale przyszedł dzień, kiedy musiałam wyjechać do Kalifornii.
Na zawsze.
Nie wiedziałam, że spotkam tu Deana.
A tym bardziej nie w takim miejscu.
Co on tu w ogóle robił?
Blondyn owinął delikatnie rękę wokół mojej talii.
- Nie. Dotykaj. Jej - sapnął Justin podnosząc się z podłogi.
W moich oczach pojawiło się przerażenie.
- Jeśli ją kochasz, daj jej odejść - powiedział spokojnie Dean.
Justin robił się coraz bardziej wściekły.
- Puść ją - sapnął ponownie.
- Ni... - blondyn nie zdążył dokończyć, gdyż Justin rzucił się na niego, przewalając go na ziemie, siadając na nim i zadając serie mocnych uderzeń w twarz.
- Justin! Justin, nie! - krzyczałam.
- Proszę, Justin! - podbiegłam do niego i próbowałam odciągnąć od Deana, ale w zamian zostałam odepchnięta na podłogę.
Jęknęłam z bólu.
- JUSTIN! Zostanę tu, tylko go zostaw, PROSZĘ! - wydarłam się.
Chłopak trzymał pięść uniesioną nad blondynem, wyglądał, jakby się zaciął.
Po chwili zszedł z Deana i wstał.
- Masz minutę, żeby się z nim pożegnać - splunął i wyszedł z pomieszczenia trzaskając drzwiami.
Rzuciłam się szybko w stronę blondyna.
- Dean, nic Ci nie jest? Powiedz coś, proszę - zaszlochałam.
Na twarzy chłopaka pojawił się blady uśmiech.
- Jest dobrze - podniósł się powoli, jęcząc przy tym z bólu.
- Tak Cię przepraszam! - powiedziałam przytulając go.
- Nic się nie stało, Cher - pogłaskał mnie po plecach.
Wiedziałam że czas leciał, postanowiłam działać.
- Do zobaczenia, Dean - nachyliłam się nad nim i mocno wpiłam w jego usta.
Na początku, zaskoczony otworzył szeroko oczy, lecz szybko je zamknął i oddał pocałunek gdy zrozumiał co się dzieje.
- Będę tęsknić - szepnął po czym znowu naparł swoimi wargami na moje.
Nie chciałam, by ta chwila się skończyła.
Pragnęłam żyć w niej wiecznie.
Od Deana oderwał mnie dźwięk otwieranych drzwi.
- Wyjdź - usłyszałam surowy głos Justina.
Chyba trochę zobaczył...
Ups?
Nie.
Niech cierpi tak, jak ja.
- Uważaj na siebie, Lonley - szepnął Dean do mojego ucha i wyszedł z niego powoli.
Widać było, że nadal odczuwa ból w kościach.
Justin szybko zatrzasnął drzwi i wręcz rzucił się na mnie.
- Tylko JA mogę czuć smak Twoich ust. Tylko JA mogę Cię przytulać, rozumiesz? - warknął i owinął swoje dłonie wokół mojej szyi, ściskając ją mocno.
Zacisnęłam usta.
Dusiłam się.
Musiałam szybko działać, zanim stracę przytomność!
Wtedy, olśniło mnie.
Nóż.
Leżał zaledwie parę centymetrów od mojej dłoni.
Teraz tylko chwycić go tak, by Justin nie zauważył.
Powoli pomacałam podłogę ręką, aż poczułam że dotykam zimnego, metalowego przedmiotu.
Podniosłam go, nadal patrząc się w oczy chłopaka, po czym...
Wbiłam mu go w ramię.
Justin odskoczył ode mnie i zaczął syczeć z bólu, a ja wykorzystałam tą chwilę.
Wstałam szybko i podbiegłam do drzwi, otwierając je.
Na drugim końcu długiego korytarza, zauważyłam Deana.
Tak.
- Dean! Dean! - krzyczałam do niego biegnąc.
Mogłam usłyszeć, jak Justin się podnosi.
- Cher! - krzyknął i gdy byłam już blisko jego, pociągnął mnie za dłoń.
Nie wiem skąd wiedział, aby nie łapać mnie za nadgarstek, ale widać było, że specjalnie mnie za niego nie złapał.
Nie czas na to!
Krzyczała moja podświadomość.
Miała racje, trzeba uciekać.
- CHER, WRACAJ TU DO CHOLERY! - usłyszałam krzyki za moimi plecami.
Zignorowałam je.
- ZŁAPIĘ CIĘ, A POTEM NIE PODNIESIESZ SIĘ PRZEZ TYDZIEŃ! - zagroził.
To wywołało we mnie strach.
A może lepiej się zatrzymać, może wtedy kara będzie łagodniejsza?
Nie nie nie.
Uciekaj, Cher.
Gdy byliśmy już na dworze, blondyn pociągnął mnie do czarnego Jeepa.
Usiadłam na miejscu pasażera, a Dean kierowcy.
Ruszyliśmy, a białe bmw w którym siedział Justin - za nami.
Przyznam, że to był pościg, niczym z filmów akcji.
___________________________
No to mamy kolejny :) Wam też się wydaje, że dosyć krótki?
Cóż.
Cieszę się, że jednak ktoś go czyta <3
To naprawdę motywuje, kiedy komentujecie, więc róbcie to częściej, proszę! c:
IIIIIII.......
Sprawdźcie zakładki, ponieważ pojawiły się dwie nowe!
Zwiastun i #Blackers
O co chodzi z "#Blackers" macie wytłumaczone z prawej strony bloga :)
Do zobaczenia x
P.S: Followni! - @xBlackOfficialx