Justin's POV
I co z tego? No właśnie dużo, Bieber. Narażam ją na wielkie niebezpieczeństwo, jestem debilem. Nagle poczułem jak małe dłonie Cher obejmują mnie w pasie.
- Nigdy - wstrzymałem oddech - od Ciebie nie odejdę.. - Szepnęła. Wypuściłem oddech kiedy odeszła ode mnie parę kroków, spojrzałem w jej piękne, brązowe oczy i złapałem jej twarz w dłonie.
- Nie obiecuj mi takich rzeczy.
- Czemu? - Zdziwiła się. Przełknąłem ślinę.
- Jeszcze się dowiesz. - Powiedziałem i spojrzałem w ziemie. Wzdrygnąłem się gdy dziewczyna złapała mnie za podbródek i przybliżyła do siebie.
- Pokaż mi. - Mruknęła. Spojrzałem na nią po czym złapałem za rękę i zacząłem ciągnąć do wyjścia ze szkoły.
-------------------------------------------------------
Cher's POV
- To.. Gdzie jedziemy? - Spytałam śmiertelnie poważnego Justina, który nie spuszczał oczu z drogi i rozejrzałam się po jego wielkim samochodzie. Był prawie jak limuzyna.
- Zobaczysz. - Powiedział i oblizał usta. Resztę drogi przemilczeliśmy. Nagle samochód zatrzymał się a ja lekko poleciałam do przodu i podskoczyłam na siedzeniu. Chłopak zaśmiał się lekko ale potem znowu wrócił do kamiennego wyrazu twarzy. Zaskoczyłam się, gdy nagle drzwi samochodowe obok mnie się otworzyły a Justin przerzucił mnie sobie przez ramię. Zaczęłam krzyczeć i walić go w plecy.
- Jezu, Cher, uspokój się. - Warknął. - Teraz musisz udawać, że jesteś moją zakładniczką. - Chłopak uśmiechnął się po wypowiedzeniu tych słów, a ja skrzywiłam usta. - Idziemy. - Szepnął i ruszył.
- Mam udawać, że zemdlałam? - zapytałam szeptem, na co chłopak wybuchnął głośnym śmiechem.
- Jak chcesz. - Wzruszył ramionami. Położyłam głowę na jego ramieniu i zamknęłam oczy. Nie widziałam drogi jaką szliśmy, ale usłyszałam jak Jus otwiera i zamyka za sobą wielkie metalowe drzwi. Mój oddech przyśpieszył, kiedy usłyszałam męskie głosy.
- Siema Black! - Zawołał jakiś chłopak.
- What's up Jai? - Odpowiedział mu Justin. Zaraz, czemu ten cały Jai powiedział na Jusa "Black" ?
- Co to? - dam sobie rękę uciąć, że pokazał na mnie palcem. Skrzywiłam lekko usta kiedy nazwał mnie "to".
- Widziała za dużo - mruknął Justin.
- Co? Bieber, myślałem, że jesteś profesjonalistą...
- To jedna z moich durnych fanek.
- To co? - warknął Jai.
- Te idiotki są zdolne do wszystkiego. Była na parterze, zobaczyła mnie i wyszła przez okno. Nie widziałem jej.
- Co dokładnie widziała?
- Groziłem Jake'owi.
- Tylko?
- ...bronią - dokończył. Moje oczy otworzyły się. Poczułam strach, nie potrafiłam nad tym zapanować.
- Puść mnie! - krzyczałam i waliłam Justina w plecy.
- Proszę, Justin, puść mnie! - powiedziałam z rozpaczą w głosie. Spojrzałam na Jai'a. W dłoniach trzymał pistolet wykierowany w moją stronę. Do moich oczu napłynęły łzy.
- Nie, proszę! - położyłem głową koło szyi Justina, chowając twarz w jego koszulce.
- Justin, nie zabijajcie mnie... - szepnęłam. Zmoczyłam chłopakowi całą koszulkę od strumieni słonego płynu spływającego po moich polikach.
- Błagam... - Jus postawił mnie na ziemi i odepchnął lekko, ale byłam tak roztrzęsiona, że upadłam. Zwinęłam się w kłębek i pogrążyłam się w głębokim płaczu.
- Bro, przestań - Justin skinął w stronę swojego kolegi i usiadł koło mnie.
- Cher... Zaraz Cię odwio...
- Nie! - krzyknęłam i podniosłam się szybko - Pójdę sama - otarłam ostatnią łzę i ruszyłam w kierunku dużych, metalowych drzwi, ale już po pierwszym kroku poczułam dłoń oplatającą się wokół mojego nadgarstka.
- Justin, nawet nie myśl ją puszczać, widziała za dużo. - powiedział Jai. Jus spojrzał na mnie błagalnym wzrokiem.
- Musisz kochanie - szepnął.
- Nie - syknęłam i chciałam iść, lecz Justin przyciągnął mnie do siebie i złapał moja twarz w dłonie przybliżając ją do siebie.
- No proszę... - zrobił słodkie oczka i pocałował mnie.
- Nie zgadzam się, "Black" - w oczach chłopaka widziałam wściekłość. Nie powinnam go tak nazywać...?
- Nie mów tak do mnie - warknął.
- Dlaczego? - droczyłam się z nim.
- Bo ty nic o mnie nie wiesz, jesteś tylko problemem - jego słowa zabolały mnie. Mocno.
- Skoro jestem takim cholernym problemem to mnie wypuść! - krzyknęłam mu w twarz. Justin pchnął mnie mocno na ścianę. Zjechałam po niej i zaczęłam zwijać się z bólu. Chłopak stanął nade mną i patrzył na mnie z góry. Nagle, przez moją nogę przepłynęła fala bólu. Kopnął mnie. Krzyknęłam głośno w prośbie o pomoc. Chłopak zaśmiał się.
- Nikt Cię tu nie usłyszy - ukucnął przede mną. Schowałam twarz w kolana.
- Justin, proszę, Jus, kochanie...
- Za późno na "kochanie" - syknął i podniósł moją głowę. Nie wiedziałam gdzie przenieść wzrok, byleby nie patrzeć mu w oczy. Gdy spojrzałam na niego, jego ręka podniesiona była do góry i była gotowa uderzyć mnie w twarz. Otworzyłam szeroko usta i czekałam na ten bolesny ruch, który po chwili wykonał. Żałowałam tego co obiecałam mu zaledwie godzinę temu.
- Po prostu mnie zabij... - szepnęłam.
- Co?
- Nie chcę tak cierpieć. Zrób to szybko, proszę... - w jego oczach pojawiła się troska i wielkie, szczere poczucie winy.
- Cher...
- Chcę jechać do domu... - przytuliłam go i schowałam twarz w jego torsie. Nagle odpłynęłam...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz